(Zawsze piszę dużo xD, chyba że nie mam weny)
Siedziałem na swoim łóżku, zastanawiało mnie to kto mnie śledził...Mógł być to tylko bounto, shinigami lub quincy, hollow na pewno przypuścił by atak. W końcu są zbyt głupie i myślą tylko o zaspokojeniu "głodu". Po około 30minutach myślenia postanowiłem się za coś zabrać. W końcu marnowałem tylko cenny czas. Wstałem i udałem się do kuchni coś zjeść, gdy jadłem zastanawiałem się za co mogę się zabrać. Mistrz zabronił mi medytować samodzielnie więc to odpadało, o tej godzinie sala treningowa była tak zapełniona że w ogóle wątpię że udało by mi się tam wejść. W końcu postanowiłem wyjść i zapolować, wziąłem płaszcz, runiczne ostrze i ruszyłem do lasu. Po około 20 minutach znalazłem się w lesie. Często grasowały tu dusze jak i hollowy, większość ludzi po śmierci kierowała się tu w nadziei że uda i się schować przed bestiami, często się mylili... Powoli szedłem do przodu, panowała całkowita cisza, nagle rozległ się ryk i usłyszałem huk za mną. Odwróciłem się i ujrzałem hollowa, demon spojrzał na mnie i zaśmiał się, potem rzekł drwiącym głosem.
-Kolejny idiota! Nie stawiaj oporu, nie lubię męczyć się z duszami!
Spojrzałem na niego chłodno zrzucając kaptur z głowy, prawa ręka wylądowała na rękojeści miecza.
-Na Twoje nieszczęście nie jestem duszą, jestem czymś więcej...
Hollow tylko zaśmiał się i ruszył na mnie, dobyłem miecz. Bestia zamachnęła się swoją łapą, udało mi się w porę odskoczyć, podbiegłem do niego, zamachnąłem się mieczem, z nogi hollowa trysnęła krew. Demon kopnął mnie drugą nogą, poleciałem do tyłu i uderzyłem w drzewo.
-Nie będzie łatwo z nim wygrać...
Mój oponent nie czekał na to co zrobię tylko rzucił się na mnie, ja kucnąłem i przeturlałem się, uderzył maską prosto w drzewo. Zawył z bólu, wykorzystałem to, podbiegłem do niego jednym cięciem pozbawiając go ręki, fala krwi wzbiła się w powietrze, bestia jednak była na to gotowa, drugą ręką złapała mnie za głowę i rzuciła z całej siły o ziemię, wbiłem się w glebę plując krwią. Hollow stanął na nogi przeklinając pod nosem, podniósł jedną nogę, chciał mnie zgnieść. Jednak zachowałem czujność i świeżość umysłu, gdy jego noga spadała na moje ciało, podniosłem miecz, noga hollowa została przebita. Potwór zaryczał z bólu, wyjąłem ostrze, podniosłem się z trudem i odciąłem mu nogę. Mój przeciwnik zachwiał się jednak nie upadł, wziął tylko wdech i plunął czymś, nagle poczułem ból w lewym ramieniu, zobaczyłem że to ramię jest przebite, upadłem na kolana, obraz zaczął się rozmazywać, ostatnią rzeczą jaką usłyszałem był świst, odgłos cięcia, ryk hollowa i obraz się rozmazał...zemdlałem...